Wydawca treści Wydawca treści

Bieganie

Bieganie to dziś, obok jazdy na rowerze, najpopularniejszy sport uprawiany przez Polaków.

W ostatnim sondażu firmy ARC Rynek i Opinia regularne bieganie zadeklarowało 21 proc. badanych. Do tej formy aktywnego spędzania wolnego czasu przekonuje się coraz więcej osób, co widać szczególnie na ulicach dużych miast. Warto jednak, by biegacze dobiegli także do lasów.

Dlaczego, ulegając modzie na zdrowy styl życia, wybieramy akurat bieganie? Jest to z pewnością najbardziej demokratyczna dyscyplina sportu. Uprawiać ją może każdy, niezależnie od wieku. W październiku ubiegłego roku maraton w Toronto ukończył stulatek, Brytyjczyk Fauja Singh. Zmarły trzy lata temu Polak Henryk Braun biegał do 96 roku życia. Także stan zdrowia nie zawsze jest przeszkodą. W imprezach w całej Polsce na starcie stawia się przynajmniej kilkudziesięciu zawodników poruszających się o kulach. Standardem jest udział w większych biegach zawodników poruszających  się na wózkach.

Bieganie to też z pewnością jeden z najtańszych sportów, do którego uprawiania w ostateczności wystarczą buty za kilkadziesiąt złotych

Bieganie to też z pewnością jeden z najtańszych sportów, do którego uprawiania w ostateczności wystarczą buty za kilkadziesiąt złotych. A przy tym jeden z najbardziej efektywnych dla chcących zrzucić wagę. Godzinny bieg pozwala spalić tysiąc kalorii. Dla porównania, jeżdżąc tak samo długo na rowerze spalimy 300-600 kalorii, pływając - 400 kalorii, a uprawiając aerobic – około 550 kalorii. Do tego biegać możemy o każdej porze roku (przy odpowiednim zabezpieczeniu, biegaczom niestraszne są nawet kilkunastostopniowe mrozy) i wszędzie. Choć najlepiej, rzecz jasna, po lesie.

Zielona bieżnia

Dlaczego właśnie tam? Powód jest oczywisty. O ile przyjemniej biega się tam, gdzie unosi zapach drzew, zamiast smrodu spalin. Gdzie słychać szum liści i śpiew ptaków, a nie wielkomiejski zgiełk. Gdzie wiatr nie wieje nam w twarz, tylko delikatnie orzeźwia, a słońce, zamiast świecić w oczy, delikatnie sączy się rozproszone przez liście.

fot. Val Thoermer/Shutterstock.com

Bieganie po lesie jest nie tylko przyjemniejsze, ale też zdrowsze. – Powietrze w lesie jest kilkadziesiąt razy czystsze niż w miastach, a olejki eteryczne wydzielane przez drzewa mają działanie bakteriobójcze i grzybobójcze. W dodatku żywa zieleń i panująca w lesie cisza działają na człowieka uspokajająco – tłumaczy Anna Malinowska, rzeczniczka Lasów Państwowych.

Wpływ na nasze zdrowie ma też to, po czym biegamy. Pod tym względem leśne ścieżki mają zdecydowaną przewagę nad asfaltem i płytami chodnikowymi. Są miękkie i amortyzują wstrząsy podczas stawiania kroków. Ma to zbawienny wpływ przede wszystkim na nasze kolana i kręgosłup.

Od czego zacząć przygodę z bieganiem? Od zakupu odpowiednich butów

Od czego zacząć naszą przygodę? Od zakupu odpowiednich butów. Używanie przypadkowego obuwia, nawet sportowego, nie ma sensu, bo z pewnością zniechęci do biegania. Buty dla biegaczy mają odpowiednio wyprofilowaną podeszwę, żeby ułatwić przetaczanie stopy, i – przynajmniej te klasyczne, treningowe - amortyzację, żeby niwelować wstrząsy.

Przed wyborem obuwia powinniśmy sprawdzić, jak stawiamy stopę podczas robienia kroku. Najlepiej w tym celu obejrzeć podeszwę butów noszonych jakiś czas noszonych na co dzień. Jeśli jest bardziej starta od strony wewnętrznej - musimy szukać butów dla pronatorów, jeśli od zewnętrznej – dla supinatorów, a jeśli jest starta w miarę równomiernie – mamy stopę neutralną. Możemy to też sprawdzić stawiając mokrą stopę na kartce papieru. Dzięki odpowiedniemu dobraniu butów nasz krok będzie stabilniejszy, a mięśnie i ścięgna równomiernie obciążone, a więc mniej podatne na kontuzje.

Kolejna rzecz, jaka powinniśmy wziąć pod uwagę, to podłoże, po którym będziemy biegać. W większości przypadków najlepsze będą buty uniwersalne, doskonale nadające się do biegania i w mieście, i po leśnych ścieżkach. Producenci oferują też buty trailowe, czyli do biegania w trudnym terenie. Te świetnie sprawdzą się na ścieżkach leśnych, a nawet poza nimi, jednak już bieganie na asfalcie będą mniej komfortowe. Mają mocno profilowaną podeszwę, często są cięższe, bardziej zabudowane i mniej przewiewne.

Coraz większą popularność zdobywają buty do biegania naturalnego. Są prawie zupełnie pozbawione amortyzacji, mają głęboko nacinaną podeszwę i miękką cholewkę, co umożliwia wyginanie ich w każdą stronę. Bieganie w takich butach przypomina bieganie boso. Polecane są osobom, które mają już za sobą kilkusetkilometrowy trening i zdążyły wzmocnić mięśnie nóg.

Inspektor gadżet

Buty to w zasadzie jedyny zakup niezbędny, by wyruszyć na trasę. Zacząć bieganie możemy w zwykłej bawełnianej koszulce, choć oczywiście bardziej komfortowo będziemy się czuć w tzw. koszulce technologicznej. Jest wykonana ze sztucznej tkaniny, która jest przewiewna, nie wchłania potu, nie przykleja się do ciała i nie obciera.

fot. Dudarev Mikhail/Shutterstock.com

W specjalistycznych sklepach dla biegaczy możemy kupić dowolny element ubioru. Wczesną wiosną przydatna może się okazać chroniąca przed wiatrem i zimnem bluza, długie spodnie, cienka czapka i rękawiczki. Producenci odzieży oferują  stroje na każdą pogodę, nawet kilkunastostopniowy mróz. Z ubiorem nie należy jednak przesadzać. Powinniśmy ubierać się tak, by przed rozpoczęciem biegu było nam odrobinę za zimno. Po krótkim wysiłku i tak za chwilę będzie nam zbyt ciepło. Gruby ubiór, wbrew temu co można zobaczyć w niektórych filmach, nie pomaga w szybszym zrzuceniu wagi podczas treningu.
Różnorodność i ilość sprzętu dla biegaczy jest już tak duża, że powstają sklepy przeznaczone wyłącznie dla uprawiających ten sport. Wśród mniej lub bardziej przydatnych gadżetów znajdziemy m.in. okulary (dobrze trzymające się głowy, zwykle w wymiennymi szkłami na różną pogodę lub porę dnia), pasy z bidonami (przydatne, kiedy biegamy w upale lub więcej niż 10 km) czy pulsometry. Te ostatnie to urządzenia, najczęściej w formie zegarków, z wbudowanym odbiornikiem GPS i monitorem tętna, współpracujące z domowymi komputerami. Profesjonalistom pozwalają mierzyć wszystkie parametry biegu (czas, trasa, dystans, prędkość, tempo, wysokość nad poziomem morza itp., szacunkową liczbę spalonych kalorii) i kondycję organizmu (tętno) i odpowiednio planować trening. Dla amatorów są świetnym motywatorem. Pozwalają śledzić postępy, bić kolejne rekordy i chwalić się nimi w serwisach społecznościowych. Zakup pulsometru to wydatek od kilkuset do ponad tysiąca złotych, jednak posiadając smartfona możemy zastąpić pulsometr jedną z wielu darmowych aplikacji, dających podobne możliwości.

Do biegu

W polskich lasach miejsc, w których można biegać są tysiące. Najlepiej nadają się do tego ścieżki dydaktyczne i szlaki turystyczne. Samych ścieżek dydaktycznych, czyli szklaków poprowadzonych wzdłuż najciekawszych obiektów przyrodniczych czy miejsc historycznych, oznakowanych tablicami informacyjnymi, jest w lasach blisko 500. Oprócz tego leśnicy wyznaczyli ponad 22 tys. km pieszych szlaków. To dystans odpowiadający ponad 520 maratonom.

W polskich lasach miejsc, w których można biegać są tysiące. Najlepiej nadają się do tego ścieżki dydaktyczne i szlaki turystyczne

W lasach powstają też pierwsze trasy przeznaczone specjalnie dla biegaczy. Na przykład, leśnicy z Kalisza Pomorskiego wytyczyli w Cybowie ścieżkę z oznaczeniami pokonanego dystansu co 100 metrów. Zaczyna się ona i kończy na obrzeżach miejscowego stadionu i liczy 2600 metrów.

Tras do biegania jest w lasach tyle, że z większości miejsc w Polsce dojedziemy do nich samochodem w pół godziny. Zwykle w pobliżu znajdziemy leśny parking oraz miejsca biwakowe lub wiaty turystyczne, gdzie można odpocząć. Najbliższą ścieżkę czy szlak najłatwiej znajdziemy w Leśnym Przewodniku Turystycznym Czaswlas.pl (więcej o nim na str. XX). Wszelkich informacji udzielą także pracownicy nadleśnictw, do których telefony możemy znaleźć na stronach internetowych regionalnych dyrekcji Lasów Państwowych.

Inną formą promocji biegania po lasach jest udział leśników w organizowaniu zawodów. Takich imprez jest w kraju kilkadziesiąt: od lokalnych biegów na krótkich, kilkukilometrowych dystansach do maratonów, ściągających nawet zawodników z zagranicy.

Na start

Podczas pierwszych treningów powinniśmy pamiętać, że to jeszcze nie wyścig. Szybki, ale krótki bieg nic nam nie da. Prędzej nabawimy się kontuzji i zniechęcimy do biegania, niż poprawimy kondycję czy zrzucimy wagę (organizm zaczyna spalać tłuszcz najwcześniej po 30 minutach biegu). Lepiej zacząć od kilkuminutowego marszu, przejść do marszobiegu, a dopiero później do – wciąż bardzo wolnego – biegu. Po kilku takich treningach większość z nas będzie w stanie biegać przez około pół godziny bez zatrzymywania się. Parę tygodni później można spróbować swoich sił w pierwszych zawodach. Nie bójmy się porażki. Najlepsi biegacze dobiegają wprawdzie do mety biegu na 5 km w około 15 minut, jednak limit na ukończenie takich zawodów to zwykle 60 minut. W godzinę te 5 km można pokonać spacerem.
Start w zawodach świetnie motywuje do dalszego biegania: osiągania coraz lepszych czasów i przemierzania coraz dłuższych dystansów. Jak to robić – powiedzą nam poradniki, które bez problemu znajdziemy w Internecie czy księgarniach. Warto do nich zajrzeć, by nasze bieganie stało się stylem życia a nie tylko chwilową mogą. Nestor biegaczy Henryk Braun, powtarzał „kto biega całe życie, ten się czuje znakomicie". 8 milionów Polaków już mu uwierzyło.


Polecane artykuły Polecane artykuły

Powrót

Historia N-ctwa Olkusz

Historia N-ctwa Olkusz

RYS HISTORYCZNY NADLEŚNICTWA OLKUSZ

 

            Początki Nadleśnictwa sięgają XIX w, gdy Olkusz znalazł się po 1815 r w granicach Królestwa Polskiego. Początkowo w zaborze rosyjskim zorganizowano stosunkowo nowoczesną administrację leśną, jednak po zrywach powstań listopadowego i styczniowego całą gospodarkę podporządkowano władzom centralnym w Petersburgu. Leśnictwo podlegało wówczas Ministerstwu Przychodów i Skarbu, a od 1816r. Dyrekcji Generalnej Lasów Rządowych. Utworzone w drugiej połowie XIX w. Nadleśnictwo Olkusz podległe było od 1880 r. Okręgowemu Zarządowi Leśnemu w Radomiu, obejmującemu swą administracją Gubernię Kielecką. Tutejsze lasy stanowiły część tzw. lasów górniczych, zaopatrujących rządowe zakłady górnicze i hutnicze.

            Dopiero po odzyskaniu niepodległości zaczęły kształtować się podstawy polskiej gospodarki leśnej. Po objęciu administracji przez władze polskie w skład Nadleśnictwa (podległego Dyrekcji Lasów Państwowych w Radomiu) wchodziły obręby: Olkusz, Skała i Żarnowiec. Od roku 1921 dwa ostatnie obręby przyłączono odpowiednio do nadleśnictw: Miechów i Włoszczowa. Po zakończeniu II wojny światowej na omawianym obszarze utworzono Nadleśnictwo Sławków z siedzibą w Olkuszu. Jego łączna powierzchnia to 5017 ha, z czego ok. 1641 ha stanowiły dawne lasy Towarzystwa Akcyjnego Górniczo-Przemysłowego „Saturn" w Czeladzi, 414 ha lasy Towarzystwa Sosnowieckich Kopalń i Zakładów Hutniczych, 46 ha – lasy dworskie Krzykawka; pozostała powierzchnia to upaństwowione lasy miasta Olkusza. Na obecnym terytorium Nadleśnictwa Olkusz działały ponadto nadleśnictwa: Rabsztyn, Pilica oraz Skała. W obecnym kształcie Nadleśnictwo Olkusz powstało w 1979 r. w wyniku reorganizacji jednostek: Olkusz, Rabsztyn, Pilica, Skała i Rzeniszów.

            W powojennej historii Nadleśnictwa obowiązywały następujące plany urządzeniowe:

–     urządzanie prowizoryczne  (1945/46 – 1955/56)

–     urządzanie definitywne (1956 – 1966)

–     I rewizja urządzeniowa (1967/68 – 1977/78)

–     II rewizja urządzeniowa (1979 – 1988)

–     III rewizja urządzeniowa (1993 – 2002)

–      IV rewizja urządzeniowa (2002 - 2011)

–      V rewizja urządzeniowa od 2012 r.

 

HISTORIA OLKUSKIEGO GÓRNICTWA – CZĘŚCIĄ HISTORII TUTEJSZYCH LASÓW

            Historia przemian szaty leśnej terenów Nadleśnictwa związana była ściśle z osadnictwem i eksploatacją bogactw naturalnych. Rozwój osad wymagał zdobywania nowych terenów pod ekstensywną gospodarkę rolną, co wraz z rosnącym zapotrzebowaniem na drewno budulcowe i opałowe prowadziło do karczowania lasów.  Jednak czynnikiem decydującym o atrakcyjności tego terenu były inne naturalnie występujące tu bogactwa.

            Znaleziska przedmiotów ołowianych z rejonu Olkusza pozwalają na wysunięcie przypuszczeń, że miejscowa ludność być może wydobywała tutejsze rudy ołowiu i wytapiała z nich metal już w VIII - V w. p.n.e. Prawdopodobnie były one również eksploatowane w czasach rzymskich (stanowiska z tego okresu odnaleziono m.in. koło Sławkowa i Sierszy). Na XI-XII wiek datowane są fragmenty ceramiki z pieca do wytopu srebra (sztosu) odnalezionego w dzisiejszej Dąbrowie Górniczej. Również w komentarzu do biblijnej księgi proroka Nahuma napisanym przez Szlomo Ben Icchaqa  (1040 – 1105) są wzmianki o mieście „HAELQOSI", gdzie znajdują się rudy kruszców. Niektórzy badacze identyfikują tą nazwę właśnie z Olkuszem. Od XIII w. w okolicach Olkusza rozpoczęto intensywne wydobycie i przetwórstwo rud ołowiu i srebra - w 1257 roku Bolesław Wstydliwy, książę sandomierski i krakowski wydał przywilej dla klasztoru Klarysek w Zawichoście gdzie wśród wielu nadań zobowiązywał się do wypłacania corocznie dwóch grzywien złota, tj. około 0,4 kg tego kruszcu ze swych dochodów z „ołowiu olkuskiego". Równolegle ze zwiększającym się wydobyciem rud ołowiu i srebra szybko kurczyła się powierzchnia lasów – wycinane były przede wszystkim do opalania pieców hutniczych, w późniejszym okresie również do obudowy szybów kopalnianych i sztolni.

             W okolicach Olkusza rudy ołowiu występowały w nieregularnych skupieniach charakterze pokładów zalegających płytko do kilkudziesięciu metrów i były silnie zawodnione. Podstawowym problemem technicznym dawnej eksploatacji było nie udostępnienie czy transport, lecz odwodnienie. Dlatego wyróżniamy dwa główne okresy w dziejach tutejszego górnictwa. Pierwszy, kiedy wybierano pokłady ponad poziomem wody - „suchy", oraz drugi -  gdy sięgnięto do pokładów w poziomie wody.

            W pierwszym okresie prace skupiały się albo na wzniesieniach, albo w górnych partiach złóż zawodnionych. Dochodzono tylko do poziomu wody, który był zresztą zmienny, zależnie od pory roku. Susze umożliwiały okresowe sięganie nawet do kilkunastu metrów w głąb. Ówczesne szyby były małe, kwadratowe lub prostokątne o boku 1 - 1,5 m, zabezpieczone doraźnie drewnianą obudową tylko tam, gdzie była ona niezbędna w czasie krótkiego funkcjonowania szybu. Wokół szybu centralnego głębiono w odległości 12 łatrów (łatr - miara długości w średniowiecznym górnictwie kruszcowym), tj. około 24 m dwa lub trzy dalsze szyby. Tworzyły one kopalnię, zwaną górą (mons, Berg). Szyb wraz terenem 24 m wokół niego stanowił podstawową jednostkę pola górniczego. Od szybu drążono w różnych kierunkach szyby poszukiwawcze, niskie, nawet do pół metra, kręte, o długości ograniczonej możliwością dopływu powietrza. Wybierano tylko najbogatsze partie złóż, unikając płonnej skały. Dojście do wody powodowało porzucenie szybu. Śladami tych kopalń są spotykane w olkuskich lasach tzw. warpie – zagłębienia powstałe wskutek zapadnięcia się szybów otoczone wałem utworzonym z usuwanego z kopalni materiału – ziemi, piasku i skały płonnej.

            Wyczerpanie się suchych pokładów wymusiło przestawienie się na eksploatację złóż w poziomie wodnym, co było skomplikowane technicznie i bardzo kosztowne. W wielu ośrodkach związane było z zastojem, a nawet kryzysem, np. w rejonie Bytomia, na Dolnym Śląsku, we Freibergu i Golarze w Saksonii, w Kutnej Horze w Czechach. Początkowo woda wybierana była ręcznie za pomocą kubłów i innych pojemników, potem opracowano odwadniarki podobne do pomp, składające się  z drewnianej rury i łańcucha ze skórzanymi zatyczkami. Ze względu na podobieństwo do różańca zwano je „paternoster". Do ich napędu oraz wyciągania wielkich worów wykorzystywano zaprzęgi konne. Od ostatnich dziesięcioleci XV w. podstawą eksploatacji stały się złoża silnie zawodnione, zalegające na głębokości 40-70 m. Górnictwo olkuskie zaczęło przeżywać tak duże trudności, że okresowo prace ustawały zupełnie. Tak np w 1497 r. dokument królewski stwierdza, że od 2 lat kopalnie w Olkuszu były nieczynne, a w 1501 r. wspomina się o wielu zalanych kopalniach.

            W drugiej połowie XVI w. nastąpiła zasadnicza zmiana w systemie odwadniania kopalń.  Górnicy olkuscy szukając dróg wyjścia z kryzysu i upadku górnictwa, uznali, że jedynym wyjściem byłaby budowa sztolni odwadniających, którymi woda spływałaby samoczynnie. Obiekty takie budowano już w średniowieczu, ale głównie w górach. Drążone w zboczu korytarze były wówczas krótkie, po kilkadziesiąt, najwyżej kilkaset metrów. Dopiero od końca XV w. i w XVI w., podjęto budowę sztolni długich, kilku-, a nawet kilkunastokilometrowych, idących na znacznej głębokości pod złożami. W drugiej połowie XVI w. zbudowano w rejonie olkuskim 5 sztolni odwadniających, dzięki czemu nastąpił ponowny rozkwit gospodarczy miasta. Największa z nich - Sztolnia Ponikowska, zbudowana w latach 1563-1621 była arcydziełem ówczesnej myśli inżynieryjnej. Składała się z dwóch części - podziemnego korytarza, zaczynającego się pod poziomem odwadnianego złoża i kanału na powierzchni, tzw. roznosu. Tą część możemy obserwować dzisiaj, nie zachowały się niestety ślady obudowy wylotu podziemnego chodnika (zwanego oknem, lub z niemieckiego - mundlochem). Całość miała nadany odpowiedni spadek, dzięki czemu woda samoczynnie spływała do koryta rzeki, gdzie znajdowało się ujście sztolni. Budowa sztolni (prowadzona od jej wylotu w górę) wymagała wielkich umiejętności od ówczesnych mierniczych i górników - trzeba było zachować spadek na dużej odległości, aby woda swobodnie spływała, jednocześnie starając się aby był on możliwie najmniejszy, żeby sztolnia weszła jak najniżej w rejon złóż. Dodatkową trudność sprawiała obecność „kurzawki" - zawiesiny piasku, wody i części ilastych, przez którą niejednokrotnie trzeba było prowadzić korytarz, co wymagało stosowania jego szczelnej obudowy. Budowano ją z użyciem dębowych bali, uszczelnianych słomą i sianem, zużywając nawet 3 tysiące sztuk bali na 100 m chodnika. Co kilkadziesiąt metrów drążono szyby - świetliki, które służyły do wentylacji i konserwacji sztolni. Od głównego chodnika sztolni odchodziły mniejsze chodniki boczne, zbierające wodę z pobliskich kopalń. W przypadku sztolni Ponikowskiej było ich aż 25. Łączna długość sztolni wybudowanych w okolicy Olkusza wynosiła około 32,5 km, w tym 7,1 km odkrytych kanałów (roznosów) i 25 km chodników podziemnych. Zgłębiono ponad 300 świetlików. Wydobytą skałę szacować można na minimum 80 tysięcy m3. Sztolnie udostępniły do eksploatacji bogate złoża rud ołowiu, o sporej czasem zawartości srebra. W XVI w produkowano rocznie 1000 – 3000 ton ołowiu z wydobywanej tu galeny, co nie tylko pokrywało potrzeby kraju, lecz pozwalało także na jego eksport. Niestety, burzliwe dzieje XVII i XVIII w sprawiły, że pozbawione konserwacji sztolnie niszczone przez wylewy lokalnych cieków przestały spełniać swoją rolę. Sztolnia Ponikowska zapadła się jako ostatnia, w 1712 r. Kiedy w drugiej połowie XIX w wznowiono wydobycie rud ołowianych i cynkowych, podjęto osuszanie złóż sztolniami, wykorzystując na znacznych odcinkach chodniki dobrze zachowanych fragmentów sztolni, między innymi Ponikowskiej. Okazało się, że znaczna część obudowy podziemnych chodników była tak dobrze zachowana, że bez obaw można było ją pozostawić w odbudowywanej sztolni. Sztolnia Ponikowska była jednym z większych tego typu obiektów w Europie - jej długość wynosiła 10 660 m.  O wysokim poziomie umiejętności mierniczych olkuskich i o tym, że przy wyborze miejsca i wytyczeniu przebiegu sztolni znaleziono w XVI w. optymalne rozwiązanie, świadczy fakt, że w XIX i na początku XX w., kiedy to ponownie podjęto osuszanie złóż olkuskich sztolniami, poprowadzono je w tej samej linii, wykorzystując na znacznych odcinkach dawne sztolnie: Ponikowską, Starczynowską (Czartoryjską), oraz Czajowską, nazwaną Bolesławską.

            Dzięki opracowaniu w latach 70-tych XIX w  metody wytopu cynku z galmanu (krzemiany i węglany cynku), przy wysokim popycie na cynk na rynkach europejskich, to galman stał się głównym przedmiotem eksploatacji. We wcześniejszych okresach, gdy technologia wytopu cynku nie była jeszcze znana, galman używano tylko w bardzo niewielkich ilościach w stanie półsurowym (do produkcji mosiądzu). Poza eksploatacją nowych złóż zaczęto również intensywnie odzyskiwać cynk ze starych wyrobisk i hałd nagromadzonych przez wieki wydobycia rud ołowianych, którym towarzyszył galman. Zbudowano kilka płuczek „polnych", gdzie nie wydobywano rudy cynkowej, a jedynie odzyskiwano ją ze starych zwałowisk.

            Opisany rozwój górnictwa i przetwórstwa kruszcowego znacznie przekształcił szatę roślinną Olkusza; jego efektem było m. in. powstanie Pustyń – Błędowskiej (która jeszcze na przełomie XIX i XX w. miała powierzchnię około 80 km2), Starczynowskiej i Ryczowskiej. Całkowite wylesienie tego obszaru i w następstwie uruchomienie lotnych piasków było skutkiem zapotrzebowania na surowiec drzewny do opalania pieców hutniczych  (od XIII do XVIII w działało tu łącznie około 50 hut, jednocześnie czynnych było kilkanaście), a później również na obudowę szybów kopalnianych, a przede wszystkim sztolni (tu głównie używano dębiny). Wylesienia te spowodowały, że od XVI w występowały znaczne trudności w zaopatrzeniu w drewno, które w części dostarczane było przez lasy miejskie wokół Olkusza. Przeciwko ich postępującej dewastacji wystąpili olkuscy rajcy, nie dopuszczając do korzystania z lasów miejskich podczas budowy Sztolni Ponikowskiej (budowniczowie musieli sprowadzać drewno z dalszych miejscowości, m.in. Błędowa, Chechła czy Ryczówka). Był to jeden z najwcześniejszych przypadków celowej ochrony lasów w pobliżu ośrodków miejskich.